142 Podlewanie lilii

Wiersze Brzasku Tysiąclecia

Wśród lilii wspaniałych
Mistrz w swym ogrodzie stał.
Zasadził je własną ręką
I czule o nie dbał.

Patrząc na ich płatki białe
Czujnym okiem zauważył,
Że kwiaty smutno przywiędły,
A liście ich żar słońca sparzył.

Moje lilie pragną wody,
Powiedział Mistrz z nieba:
W co nabiorę jej dla nich,
Główkom mdlejącym wody potrzeba.

U stóp Pana na ścieżce
Puste, kruche i małe
Leżało jakieś naczynie ziemskie,
Zdawało się niedoskonałe.

Mistrz je z pyłu podniósł,
W którym długo leżało,
Uśmiechnął się i szepnął cicho:
Dziś będziesz dla mnie pracowało.

Jedynie to ziemskie naczynie
U stóp mych znajduję.
Jest niewielkie, lecz puste
I to wszystko, czego teraz potrzebuję.

Podszedł z nim do źródła,
Napełnił je po brzegi.
Jakże cieszyło się naczynie,
W Mistrza sług wstępując szeregi.

Wylewał żywą wodę
Na swe lilie wspaniałe,
A gdy było już puste,
Znów napełnił naczynie małe.

Podlewał omdlałe kwiaty I znowu pięknie ożyły.
Mistrz patrzył i cieszył się,
Że nie na próżno wytężał siły.

Jego ręka czerpała wodę,
Kwiatom potrzebne było nawilżanie,
Lecz ziemskiego użył naczynia,
By strumieniem ożywczym spaść na nie.

Naczynie do siebie szepnęło,
Gdy Pan je na bok odłożył:
Pragnę leżeć na Jego drodze,
Aby jeszcze kiedyś to przeżyć.

Chcę trzymać się blisko Mistrza,
Naczyniem do pomocy zostać,
By może pewnego dnia
Nowe zadanie znów dostać.