147 Pragnąłem służyć mojemu Mistrzowi

Wiersze Brzasku Tysiąclecia

Pragnąłem służyć memu Mistrzowi,
Lecz odsunięto, niestety, mnie
Od pracujących, pracować gotowych,
Którzy na polu trudzili się.
Było ich bardzo, bardzo niewielu,
Więc pojąć wcale nie mogłem, że
Mnie odsunięto, choć pracy wiele,
Nie tak ja chciałem, na pewno nie.

Pragnąłem służyć memu Mistrzowi,
Wiedziałem, wielkie przed ludem dzieło.
Chętniej, z łatwością bym coś robił,
Czekanie bardzo mnie trudziło.
Było mi ciężko być bezczynnym,
Gdy do mych uszu płynęła pieśń
Tych, którzy żęli, chętni, czynni
W pracy, do której serce się rwie.

Pragnąłem służyć memu Mistrzowi.
O, ulubioną była mi ta myśl.
Zawsze prosiłem, w myślach i w mowie,
Gdy się modliłem wczoraj i dziś.
A chwile słodkiej z Nim społeczności
Były tak krótkie, jak okamgnienie,
Bo częściej plan mój niż Jego gościł
I serca mego był wypełnieniem.

Pragnąłem służyć memu Mistrzowi,
On zaś na puste miejsce mnie wiódł.
Tam spoczęliśmy po trudach drogi
I tam swe oczy z moimi splótł.
W tym wzroku była wymówka czuła,
Która niepokój wzbudziła mój:
Czy myślał, że mojej służby żałuję,
Traktując ją jako daremny trud?

O, Mistrzu, ja pragnę Ci służyć,
Choć coraz krótszy jest czas mój.
Pozwól iść w pole, nie hamuj dłużej,
Nie chcę spoczywać, nie straszny mi znój.
Klęcząc u Pana stóp, błagalnie
Spojrzałem na twarz Jego nade mną.
Służba twa – rzekł do mnie spokojnie,
Jest bez miłości twej daremną.

Pragnąłem służyć memu Mistrzowi,
Myślałem, że Jego największą troską
Jest mieć robotników czynnych, gotowych,
Gdy zboże zżąć trzeba, które urosło.
Lecz tam na samotnej tej pustyni,
Z dala od zgiełku i pośpiechu
Bóg zrozumiałym mi uczynił,
Gdzie pobłądziłem względem Niego.

Mój umysł służbą przepełniony,
Bardzo odsunął się od Niego,
A On ufności był spragniony,
Jedności mego serca z Jego.
Wtedy szukałem wybaczenia,
A oczy moje zaszły łzami.
Choć więc swą służbę nadal cenię,
Jemu jest pierwsze miejsce dane.